Zakochany słowik

Baśń japońska

– Trach, ciach, trach, ciach, trach, ciach, ciach, ciach…  – echo z lubością roznosiło po górach dźwięki, które wydawała piła przecinająca drzewo na pół. Drwal Saburo ścinał ogromny świerk w pocie czoła. Tuż za nim piętrzył się okazały stos pięknie obrobionych pni. Był to efekt jego kilkudniowego trudu.
Saburo nie narzekał na swą ciężką pracę. Lubił ją  nawet. Był bowiem silnym, zdrowym mężczyzną, stąd też wcale nie odczuwał jej ciężaru. Jedynym jego problemem była samotność. Nie miał już nikogo z rodziny. Całe więc tygodnie, a nawet miesiące spędzał sam. Jego jedynym towarzyszem był słowik, który umilał mu czas swoim pięknym śpiewem. Inne zwierzęta wystraszone odgłosami siekiery i piły przeniosły się w dalsze części lasu. Pewnego poranka kiedy Saburo się obudził, nie usłyszał śpiewu słowika. Wokół panowała martwa cisza. Nie zdarzyło się to nigdy wcześniej. Mężczyzna zerwał się na równe nogi i pobiegł szukać małego przyjaciela. Na próżno jednak…. Kiedy zrezygnowany usiadł pod drzewem, stanęła przed nim dziewczyna niezwykłej urody.
– Dlaczego jesteś smutny, dobry człowieku? – zapytała.
Mężczyzna uniósł głowę i oniemiał z zachwytu.
– Widzisz, straciłem jedynego przyjaciela, który umilał mi życie na tym pustkowiu – odpowiedział. – Jak się tutaj znalazłaś, piękna pani? Tu bardzo rzadko pojawia się jakiś człowiek.
– Mam na imię Kumiko. Jestem bardzo zmęczona – dziewczyna nie odpowiedziała na pytanie drwala.
– Wejdź do mojego szałasu i odpocznij sobie, a ja zadbam, żeby nie stała ci się żadna krzywda – rzekł Saburo.
Dziewczyna spała bardzo długo. A drwal przez cały czas czuwał nad jej bezpieczeństwem. Kiedy wyszła  z szałasu, ugościł ją, czym mógł. Później długo ze sobą rozmawiali. Saburo był oczarowany urodą dziewczyny.
– Kumiko, nie obraź się na mnie, ale chcę cię o coś zapytać. Jesteś piękną i mądrą kobietą. Bardzo mi się spodobałaś. Czy nie zechciałabyś zostać moją żoną? – z trwogą wypowiedział te słowa. Dziewczyna uśmiechnęła się.
– Bardzo chętnie, ale pod warunkiem, że zamieszkasz u mnie.
I tak drwal poszedł za dziewczyną w wysokie góry. Szli bardzo długo, a kiedy już Saburo padał ze zmęczenia, stanęli przed pięknym zamkiem, pełnym wspaniałych komnat. Wkrótce odbyło się wesele.
– Odtąd, mój miły, ty będziesz tutaj gospodarzem – powiedziała Kumiko.
I tak oto biedny drwal zaczął wieść beztroskie życie. Miał wszystko, co tylko zechciał, a nawet więcej. Kiedy żona urodziła mu synka, jego radość nie miała     granic. Po pewnym czasie w sercu Kumiko pojawił się smutek.
– Ukochany – zwróciła się do męża – tęsknię za rodzicami. Chciałabym ich odwiedzić i pokazać im nasze dziecko.
– Nawet dziś możemy do nich wyruszyć, najdroższa żono. Wreszcie poznam twoją rodzinę – ucieszył się Saburo.
-To niemożliwe! Ty musisz zostać, żeby dopilnować naszego dobytku. Zostawię ci wszystkie klucze, również do naszych dwunastu spiżarni, jednak pod żadnym pozorem nie otwieraj ostatniej  z nich.
– Błagam cię o to – poprosiła Kumiko, po czym czule pożegnała męża.
Mijały dni. Na dworze była  już szara jesień.  Saburo stawał się coraz bardziej smutny. Brakowało mu żony i synka.  Czas dłużył mu się niemiłosiernie. Żeby go skrócić, postanowił sprawdzić stan spiżarni. W pierwszej z nich zastał worki pełne nieskazitelnie białego ryżu. W drugiej ujrzał słoje z mięsem, w trzeciej cukier, w czwartej kukurydzę, w piątej sól. Szósta komora zapełniona była rybami. Następne pełne były różnych smakołyków.  Kiedy stanął przed drzwiami dwunastej spiżarni, przypomniał sobie prośbę żony. Zwyciężyła w nim jednak ciekawość. Włożył klucz zamka i przekręcił, po czym ostrożnie uchylił drzwi, żeby ze zdumieniem stwierdzić, że spiżarnia jest pusta.
– Nie rozumiem, dlaczego miałem tu nie zaglądać – rzekł do siebie.
W głębi komory ujrzał maleńkie okienko za którym rozpościerał się sad wiśniowy pełen kwitnących drzew i śpiewających słowików. Zdziwił się, bo panowała już chłodna jesień. Nagle sad zaczął się zmieniać. Drzewa traciły kwiaty i liście, a ptaki odlatywały w wielkim popłochu. Za okienkiem zrobiło się szaro i zimno. Subro szybko opuścił spiżarnię, a wtedy stanęła przed nim Kumiko. Oczy miała pełne łez.
– Dlaczego to zrobiłeś? Błagałam cię, żebyś tu nie zaglądał. Zniszczyłeś nasze szczęście. Mogliśmy żyć długo i szczęśliwie, bez żadnych trosk, a teraz musimy się rozstać. Widzisz, to ja byłam słowikiem, który umilał ci samotność w lesie. Pokochałam cię i władca gór zamienił mnie w dziewczynę. Czasem z wdzięczności śpiewałam mu pieśni w zaczarowanym sadzie. Teraz go rozgniewałeś i dlatego muszę odejść. Żegnaj!
Po tych słowach zamieniła się w słowika, dziecko wzięła na grzbiet i z żałosnym kwileniem odfrunęła w nieznane.

Historia Saburo uczy nas, że nawet małe niewierności mogą sprawić, że utracimy wspaniały skarb, jakim  jest zaufanie tych, którzy nas kochają.

Źródło: Świat misyjny 6/2007