Dlaczego słońce i księżyc nie świecą razem

Bajka afrykańska

Jak wiecie, doba dzieli się na dzień i noc. Afrykańczycy mówią, że nie zawsze tak było. Dawno, dawno temu przez dwadzieścia cztery godziny było bardzo widno i ciepło. Dzień niczym nie różnił się od nocy. A działo się tak dlatego, że słońce i księżyc wyglądali tak samo. Mieli jednakowo jasne i błyszczące tarcze, i od obojga promieniowało takie samo ciepło. Byli wielkimi przyjaciółmi. I choć każde z nich posiadało swój pałac, a w nim liczną świtę, to jednak większość czasu spędzali razem. Niestety, sielanka ta trwała tylko do pewnego czasu. Któregoś bowiem dnia zdarzyło się coś, co sprawiło, że ich drogi rozeszły się na zawsze. Posłuchajcie teraz, jak to się stało:
Nic wcześniej nie zapowiadało tego smutnego wydarzenia. Przyjaciele – jak zwykle – wspólnie spędzali czas. Odbyli właśnie długą przechadzkę. Zmęczeni i brudni wracali do swych pałaców. Kiedy przechodzili obok rzeki, słońce rzekło do księżyca:
– Przyjacielu, co byś powiedział na kąpiel?
– Kąąąpiel? Nigdy wcześniej tego nie robiliśmy. Woda jest przecież bardzo zimna i może nam zaszkodzić. Poza tym razem nie zmieścimy się w rzece – odpowiedział roztropny księżyc.
– Jak zwykle przesadzasz! – zaśmiało się słońce. – Jeśli się boisz, to najpierw ja wejdę do wody. Choć rzeka jest rzeczywiście dla nas obojga za wąska. Pójdę więc w górę rzeki, a ty udaj się w dół. Kiedy usłyszysz wrzenie wody, to będzie oznaczało, że już się kąpię i nic mi się nie stało. Wchodź wtedy śmiało do wody!
Księżyc przystał na tę propozycję i każdy ruszył w swoją stronę. Kiedy słońce dotarło na miejsce, nakazało swojej służbie rozpalić ogromne ognisko. A gdy drwa rozgrzały się do czerwoności, poleciło wrzucić je do wody. Zasyczało, zakipiało i ogromna para buchnęła w górę.
Księżyc widząc to, bez wahania wskoczył w nurt rzeki. W tym samym momencie chwycił go gwałtowny skurcz. Z pomocą dworzan wydostał się na brzeg i padł jak nieżywy. A kiedy się ocknął, wyglądał całkiem inaczej. Skurczył się o połowę i stracił zupełnie dawny blask. Stał się też zimny. Wokół niego zrobiło się ciemno i chłodno.
Z przerażeniem pomyślał o przyjacielu. Czy aby nie stała mu się jeszcze gorsza krzywda? Jakież więc było jego zdziwienie, kiedy ujrzał przed sobą słońce! Było jeszcze piękniejsze niż dawniej. Otoczone aureolą wspaniałych promieni aż lśniło z jasności. Uśmiechało się od ucha do ucha.
– O, widzę, że woda nie bardzo ci służy!
Księżyc posmutniał, zrozumiał bowiem, że słońce celowo wyrządziło mu krzywdę.
Jeszcze przez długi czas wyśmiewało się z całą swoją świtą z naiwności przyjaciela.
Mijały dni, lata i wieki. Słońce już dawno zapomniało o tamtym wydarzeniu. Księżyc wciąż jednak nie mógł przeboleć zdrady. Przez cały czas zastanawiał się, jakim żartem mógłby się zrewanżować. Aż pewnego dnia wpadł mu do głowy okrutny pomysł.
– Czy ty też zauważyłeś, że ostatnio nasze służby bardzo się zmieniły? Robią, co chcą i prawie się z nami nie liczą – powiedział do słońca.
– Naprawdę!? Jakoś tego nie zauważyłem – odpowiedziało słońce.
– Pomyślałem, że mogą kiedyś zrobić nam krzywdę. Pozbądźmy się ich. Wiem na-
wet, jak to zrobić. Ja ze swoim dworem pójdę w górę rzeki i tam się ich pozbędę, a ty udaj się w dół. Kiedy zobaczysz, że woda zabarwiła się na czerwono, zrób wtedy to samo.
I udali się w różne strony. Kiedy księżyc dotarł do celu, polecił służbie wrzucić do rzeki mnóstwo czerwonych kulek, które zabarwiły wodę na czerwono. Słońce myśląc, że to krew, zniszczyło swoją świtę.
Tym razem to ono było zaskoczone, gdy ujrzało księżyc w otoczeniu dworu. – Dlaczego mnie oszukałeś? – słońce aż poczerwieniało ze złości.
– Ponieważ kiedyś przez ciebie straciłem swój blask i ciepło. Do dziś mam jednak przy sobie wierną świtę, moje gwiazdy, które prawie nigdy mnie nie odstępują. Za to ty zostałeś sam i będziesz odtąd samotnie stąpać po niebie.
Rzeczywiście, od tamtej pory księżyc i słońce stronią od siebie. Kiedy jedno wychodzi na niebo, drugie właśnie z niego schodzi.

Źródło: Świat misyjny 3/2004