Jak małpa przechytrzyła krokodyla

Czy wiecie, co się kiedyś przydarzyło pewnej małpce?

Jeśli nie znacie tej historii, to koniecznie posłuchajcie jej teraz.

Dawno, dawno temu u podnóża Himalajów, nad brzegiem rzeki Ganges, żyło sobie duże stado małp. Jedna z nich wyróżniała się spośród wszystkich innych nie tylko wyjątkową urodą, ale też ogromnym wdziękiem. Była też bardzo zwinna i silna.

Pewnego razu panował straszny upał. Wszystkie zwierzęta ukrywały się przed gorącymi promieniami słońca, gdzie tylko się dało. Małpka położyła się na rozłożystym drzewie pośród gęstych liści. Jednak i tu trudno było wytrzymać. Nic więc dziwnego, że w pewnej chwili zachciało się jej pić. Żeby zaspokoić pragnienie, musiała udać się do wodopoju. Skacząc zwinnie z konara na konar, kierowała się w stronę rzeki.

Pech chciał, że właśnie w takiej chwili ujrzała ją krokodylica, która wraz z mężem krokodylem mieszkała w wodach Gangesu. Widok tak niezwykle sprawnego stworzenia wzbudził w niej wielką zazdrość. Jej chytre oczka zawzięcie śledziły każdy ruch spragnionej małpy. A ta niczego nieświadoma z wdziękiem pochyliła się nad wodą. Kiedy tylko ugasiła pragnienie, natychmiast pobiegła w stronę cienia.

Od tej pory życie krokodylicy stało się udręką. Marzyła, by zjeść serce małpy, właśnie tej, którą widziała przy wodopoju. Poprosiła męża, by spełnił jej pragnienie.

– Ale jak mam to zrobić? Przecież ona mieszka na drzewie, a ja w wodzie. Jest też dużo szybsza ode mnie. Ucieknie, gdy będę chciał ją schwytać. Widzisz sama, droga żono, że trudno mi będzie spełnić twoje życzenie.

– Jeśli nie zjem jej serca, to na pewno umrę ze smutku – z oczu krokodylicy popłynęły ogromne łzy.

I od tej pory tak długo męczyła męża, aż ten się zgodził. Po długim zastanawianiu się wpadł na pomysł, jak schwytać małpę.

Udał się w pobliże wodopoju i czekał na nią cierpliwie. Po pewnym czasie małpka stanęła nad wodą.

– Pewnie bardzo chce ci się pić? – krokodyl zagadnął do niej przymilnie.

– Tak. Zjadłam zbyt dużo owoców i teraz muszę je popić – odpowiedziała grzecznie małpka.

– O jakich owocach mówisz? Tu przecież prawie nic nie ma. Gdybyś wiedziała, jakie okazy rosną po drugiej stronie rzeki. Nikt o tym nie wie oprócz mnie. Tylko tobie zdradzam ten sekret, bo jesteś bardzo miła. Powinnaś tam się udać.

– Nie mogę, nie potrafię pływać.

– A cóż to za problem. Jeśli tylko chcesz, to przewiozę cię przez wodę.

– Naprawdę mógłbyś to zrobić? Nie rozumiem, dlaczego wszystkie zwierzęta mówią, ze jesteś zły. A ty jesteś dla mnie tak dobry! Popłyńmy więc tam od razu – uradowana małpka, zupełnie nie przeczuwała podstępu. Wygodnie usiadła na jego grzbiecie. Kiedy byli już na środku rzeki, krokodyl pokazał swoje prawdziwe oblicze.

– Koniec podróży. Zsiadaj – powiedział groźnie.

– Co ty mówisz? Utopię się – zmartwiła się małpa.

– I o to chodzi. Moja żona chce zjeść twoje serce.

– Och, krokodylu, dobrze, że powiedziałeś o co ci chodzi, bo nie znalazłbyś u mnie serca – odetchnęła z ulgą małpka. – Muszę ci zdradzić naszą małpią tajemnicę. Widzisz żadna z nas nie nosi ze sobą serca. Doskonale wiesz, że prawie całe swoje życie spędzamy na drzewach. Wciąż po nich skaczemy. Mogłybyśmy wówczas pogubić serca, dlatego wieszamy je na gałęziach, a one spokojnie tam wiszą dotąd, dopóki ich nie potrzebujemy. Spójrz na tamto drzewo – małpka wskazała na palmę kokosową obsypaną dużymi owocami. – To są nasze serca. Wracajmy na brzeg, a ja zaraz przyniosę ci moje serce.

Małpka mówiła tak spokojnie i przekonywująco, że krokodylowi nawet przez myśl nie przeszło, że może być inaczej. Ale kiedy tylko bezpiecznie stanęła na piasku, natychmiast powiedziała:

– Teraz wiem, że to, co o tobie mówiły zwierzęta było prawdą. Jesteś wyjątkowo okrutny. Ja jeszcze dodam, że bardzo głupi. Jak mogłeś uwierzyć w bzdury, które ci naopowiadałam. Ha, ha, ha…

Małpka – szczęśliwa, że ocaliła życie – pobiegła do swego stada, a krokodyl ze wstydu na długo skrył się w wodzie i od tej pory nigdy więcej nie spełniał zachcianek żony.

Źródło: Świat misyjny 3/2003