Jak oszusta wystrychnąć na dudka?

Bajka z Francji

Pewien człowiek miał wielki problem. Nie był ani chory, ani ułomny, a jednak był bardzo nieszczęśliwy. Wciąż chodził zmartwiony i biadolił.

– Jestem biedny, nieszczęśliwy! Co mam z tym wszystkim począć?

Oj, wcale on nie był biedny. A głowa bolała go z innego powodu – z nadmiaru bogactwa. Nieszczęśnik nie wiedział, komu powierzyć lub gdzie ulokować zgromadzony majątek. Żal mu było trzymać dukaty w domu, bo co i rusz nadarzała się okazja, żeby grosz jakiś wydać. Taki to już los skąpca! Sam nie wiedząc, co począć, udał się po radę do sąsiada.

– Widzisz, kumie – rzekł do niego – uzbierałem trochę dukatów. Trzymam je w domu, ale boję się, że zbyt dużo ich wydaję, albo – co gorsze – ktoś może mi je ukraść. Poradź, przyjacielu, co robić, żeby były bezpieczne?

Sąsiad słysząc to aż podskoczył z radości. Nie okazał jednak tego po sobie.

Podrapał się po głowie i rzekł chytrze:

– Jak to co zrobić? Po prostu, zakopać w ziemi! Stamtąd dukaty nie uciekną.

Rada ta bardzo spodobała się skąpcowi.

Nocną porą wzięli więc obaj łopaty, wykopali dół, ukryli złoto i mocno przydeptali. Właściciel skarbu był wreszcie szczęśliwy. Jego złote dukaty były bezpieczne. Teraz mógł spokojnie spać.

Po paru jednak dniach zapragnął je zobaczyć. Pod osłoną nocy udał się w znane mu miejsce i odkopał dół. Serce o mało mu nie pękło z żalu, kiedy ujrzał, że dół jest pusty. Nawet ślad nie pozostał po jego skarbie. Nieszczęśnik usiadł i zapłakał. Zaczął też rozważać, co się mogło stać. Przecież nikt poza nim nie wiedział o schowku. Nagle tknęło go złe przeczucie.

„Jak to nikt? Przecież był ze mną kum. Ten uczynny człowiek, który nie tylko doradził mi, jak ukryć złoto, ale jeszcze pomógł je zakopać. Czyżby to on był złodziejem? O, to ja już mam na niego sposób!”

Skąpiec wstał i natychmiast udał się do kuma.

– Mój kochanieńki, wybacz, że zawracam ci głowę – rzekł spokojnie – ale znowu zebrałem worek dukatów i chciałbym go ukryć z tamtymi. Proszę byś i tym razem mi pomógł.

Złodziej aż zatarł ręce z radości. Nie co dzień przecież trafia się taka gratka, że można bez pracy się wzbogacić.

– Bardzo chętnie, drogi kumie. Dziś wieczór jestem jednak zajęty, ale jutro o świcie, kiedy wszyscy będą jeszcze spali, będę do twojej dyspozycji – od- powiedział przymilnie.

Musiał wystąpić z taką propozycją, bo chciał z powrotem odnieść skradzione skarby na miejsce. Wymyślił sobie bowiem, że dla zmylenia odniesie złoto, a następnej nocy zgarnie cały majątek sąsiada. Już sama myśl o tym napawała go radością. Kiedy więc wszędzie pogasły światła, zabrał worki i zaniósł do dołu. Zasypał jak poprzednio, przyklepał i wrócił do łóżka.

A na to tylko czekał właściciel. Natychmiast odkopał cały swój skarb i przeniósł do domu. Postanowił też sobie, że od tej pory nie będzie już skąpcem ani dla siebie, ani dla przyjaciół. Zrozumiał bowiem, że z owoców swojej pracy należy też korzystać.

„Stąd to nauka, prawdziwa, choć krótka, że można i oszusta wystrychnąć na dudka”.

Oprac. na podst. bajki

„Skąpiec i złodziej” Jeana de La Fontaine’a

Źródło: Świat misyjny 1/2004