Magiczne misy

Bajka z Azji

Dawno, dawno temu w pewnej wiosce żył sobie biedny, ale uczciwy człowiek. Pech chciał, że poślubił kobietę, która każdego dnia zatruwała mu życie. Nazywała go nieudacznikiem i leniem, ponieważ nie potrafił zapewnić jej dostatniego życia.
– Idź precz i nie wracaj, dopóki nie zdobędziesz majątku! – powiedziała pewnego dnia i szeroko otworzyła drzwi chaty. Biedak zdążył jedynie zabrać ze stołu woreczek ryżu i – rad nierad – ruszył przed siebie …   Tuż przed zmrokiem dotarł na rozstaje dróg. Znużony długą wędrówką postanowił odpocząć pod rozłożystym drzewem. Węzełek z ryżem zwiesił na gałęzi, oparł głowę o pień i już po chwili smacznie spał. Wędrowiec nie wiedział, że drzewo zamieszkiwały maleńkie elfy, które z ukrycia bacznie go obserwowały. A gdy tylko zasnął, cichutko zdjęły z gałęzi węzełek i szybko rozwinęły. Po chwili zachwycały się smakiem ryżu.
– Co za wspaniały smakołyk! Dlaczego dotąd tego nie jadłyśmy?
I rzeczywiście, była to najszczersza prawda, ponieważ elfy żywiły się tylko słodkimi nektarami i innymi niezwykłymi ambrozjami, nie znały więc smaków zwykłych potraw. Aż dziw bierze, że smakował im zwyczajny ryż. W dowód wdzięczności zostawiły biedakowi cztery blaszane misy. Kiedy mężczyzna obudził się, postanowił posilić przed dalszą drogą. Rozwiązał węzełek i ujrzał blaszane naczynia.
– A gdzie mój ryż? I kto mi tu włożył puste misy? – zdenerwowany rzucił je na ziemię.
W tej samej chwili, gdy misy uderzyły o podłoże, stanęły przed nim cztery nimfy, a każda z nich trzymała tacę z królewskimi potrawami.
Kiedy biedak najadł się do syta, wszystko znikło bez śladu. Pozostały puste miski. Teraz, znając ich magiczną moc, podniósł je z szacunkiem, zawinął w chustę, po czym udał się w drogę powrotną.  Królewska uczta, którą zafundował żonie, wprawiła ją we wspaniały nastrój.
Była dumna ze swojego męża, bo oto miała swój upragniony dostatek.
Człowiek, który sam wcześniej doświadczył głodu, postanowił nakarmić całą wioskę, zaprosił więc wszystkich na biesiadę. Nimfy zwinnie krzątały się pomiędzy gośćmi, roznosząc wspaniałe przysmaki. Każdy mógł jeść i pić do syta. Wszyscy, no może nie do końca wszyscy, byli wdzięczni gospodarzowi za znakomite przyjęcie. Wśród gości był sąsiad, człowiek bogaty, ale równocześnie niezmiernie skąpy. Teraz umierał z zazdrości.
– Sąsiedzie drogi, a skąd u ciebie taki dostatek? – zapytał przymilając się, choć wcześniej nie raczył nawet spojrzeć na biednego gospodarza.
Ten zaś, jakby nie pamiętając jego nieżyczliwości, szczerze opowiedział mu swoją historię. Skąpiec natychmiast postanowił zrobić to samo. Chyłkiem wymknął się z przyjęcia, pobiegł do siebie i polecił służbie przygotować kosz najróżniejszych przysmaków. Wystroił się odświętnie i wraz z sługą udał na rozstaje dróg.
– Odłóż kosz i natychmiast wracaj do domu! – rozkazał, sam zaś ułożył się pod drzewem.
Kątem oka obserwował teren. Znużony długim oczekiwaniem zasnął, a gdy się obudził, zobaczył w koszu cztery mosiężne misy.
Tym razem on posłał sługi do mieszkańców okolicznych wiosek z zaproszeniem na ucztę. Był pewien, że jego przyjęcie będzie o wiele bardziej wystawne niż sąsiada. Rozpierała go duma, kiedy patrzył na licznie przybywających gości.
„Oj, zje ich zazdrość, kiedy zobaczą, co im zaserwuję” – myślał. Kiedy wszyscy zgromadzili się, służba wniosła cztery misy, które bogacz rzucił na ziemię. Natychmiast stanęli przed nim czterej rośli mężczyźni w turbanach na głowach.
– A teraz szybko pokażcie moim gościom, co potraficie! – rozkazał.
Zaledwie wypowiedział te słowa, mężczyźni mocno chwycili go pod boki i unieruchomili. Jeden z nich wyjął ostrą brzytwę i błyskawicznie ogolił mu głowę. Po chwili była tak gładka i lśniąca jak podarowane przez elfy misy.
– To nagroda za twoją pychę! – rzekł siłacz. Goście wybuchli gromkim śmiechem i głodni rozeszli się do domów. Ich chichot długo jeszcze brzmiał w uszach zawstydzonego bogacza.

Źródło: Świat misyjny 2/2011