Strusia przygoda

Wydarzyło się to dawno, dawno temu. Nad brzegiem wielkiej rzeki żyło wówczas wiele różnych zwierząt. Był wśród nich także krokodyl oraz struś – dwa stworzenia, które bardzo się od siebie różniły. Pierwszy z nich, jak dobrze wiecie, miał niezwykle groźną naturę, dlatego pozostałe zwierzęta unikały go. Struś natomiast miał bardzo łagodne usposobienie i słynął ze swojej wrażliwości. Zawsze więc otaczał go wianuszek przyjaciół. Trzeba wiedzieć, że w tamtych czasach struś wyglądał trochę inaczej niż dziś – podobnie jak inne ptaki miał krótką szyję.

Tak jednak było tylko do pewnego czasu. Kiedyś bowiem struś postanowił zaprzyjaźnić się z krokodylem. Wiadomość ta zaszokowała inne zwierzęta.

Zrozpaczone ostrzegały go przed tak nierozważnym krokiem.

– Przyjacielu, czy niemiłe jest ci życie? Chcesz być przekąską dla tego żarłoka? Zaniechaj tego pomysłu – prosiły zatroskane.

– Wy nic nie rozumiecie! Nie widzicie, jaki jest samotny? Spójrzcie tylko w jego smutne oczy, a natychmiast zmienicie o nim zdanie – odpowiadał z przekonaniem.

Jak wcześniej postanowił, tak zrobił. Pewnego dnia udał się nad rzekę i zaproponował krokodylowi przyjaźń. Szczęście tego drugiego nie miało granic. Ileż wtedy padło wspaniałych słów i zapewnień o dozgonnej przyjaźni. Czyżby wszyscy nie mieli racji?

Kolejne dni mijały spokojnie. Przyjaciele dużo czasu spędzali razem, rozstawali się tylko wtedy, gdy trzeba było zdobyć pożywienie.

Pewnego dnia spokój ten został bardzo zakłócony. Przyczyną był zły nastrój krokodyla. Okazało się, że od kilku dni nie miał szczęścia podczas polowań. Bardzo dokuczał mu głód. W takiej właśnie chwili nadszedł struś. Na jego widok krokodylowi wpadł do głowy okrutny pomysł.

– Oj, oj, jak boli! – zawołał głośno.

– Cóż ci dolega, drogi przyjacielu? – zapytał zmartwiony struś.

– Bardzo rozbolał mnie ząb. Nie wiem tylko który? Czy mógłbyś to sprawdzić? A może uda ci się go wyrwać? – mówił zbolałym głosem.

– Nie ma sprawy. Chętnie ci pomogę.

Krokodyl szeroko otworzył paszczę, a struś włożył weń całą głowę. Jednak już po chwili wokół niego zapadła ciemność. Natychmiast poczuł, że traci oddech. Dopiero po chwili zrozumiał podstęp krokodyla. Zaczął się gwałtownie szarpać, by z tej śmiertelnej pułapki wyciągnąć głowę. Ale było to niemożliwe.

Podczas tej szarpaniny szyja strusia – dotychczas krótka – zaczęła się niebezpiecznie wydłużać. Zniecierpliwiony krokodyl na chwilę rozluźnił zęby, a wtedy struś, prawie nieprzytomny wyciągnął głowę na zewnątrz.

Ostatkiem sił pobiegł w stronę rzeki i od tej pory trzymał się z dala od tego miejsca. Do dziś długie szyje strusiów przypominają o tej niewiernej przyjaźni.

Źródło: Świat misyjny 6/2002