Nie wszystko złoto, co się świeci

Bajka filipińska

Pewien król miał trzech synów. Najstarszy nazywał się Pedro, średni Diego, a najmłodszy Juan. Władca postanowił zadbać o szczęście swoich synów i pewnego dnia wezwał ich do siebie.
– Nadszedł czas, abyście poszukali sobie żon. Ten, który znajdzie najpiękniejszą dziewczynę, przejmie po mnie królestwo. Synowie, posłuszni woli ojca, wyruszyli przed siebie, choć każdy w inną stronę. Wcześniej jednak ustalili, że tuż przed powrotem do zamku, spotkają się na leśnej polanie. Juan najmłodszy z nich, po wielu dniach samotnej wędrówki, spotkał na swej drodze sędziwego starca. Mężczyzna wskazał mu ścieżkę prowadzącą do zaczarowanego zamku.
– Tam znajdziesz swoje szczęście – powiedział przy rozstaniu. Po kilku dniach wędrówki Juan dotarł do bram pałacu. Nigdy wcześniej nie widział takiego przepychu, wieże zamku kapały od złota. Na dziedzińcu ujrzał małpy ubrane w ludzkie szaty. Najdostojniejsza z nich podeszła do przybysza.
– Witaj młodzieńcze! Wiem, że szukasz żony. Nie przypadkiem trafiłeś do mojego królestwa, bo to ja postanowiłem oddać ci rękę swojej córki.  Na pewno nie masz nic przeciwko temu, gdyż inaczej marny byłby twój los. Chcąc nie chcąc, książę Juan poślubił córkę króla małp. Nie był jednak zachwycony swoją wybranką, ale z czasem przyzwyczaił się do jej widoku. Dni mijały szybko … Nieubłagalnie zbliżał się termin powrotu do rodzinnego domu, dlatego pewnego dnia Juan powiedział o tym świeżo poślubionej żonie.
– Gdzie ty, mężu, tam i ja! – odpowiedziała zdecydowanie, po czym zaczęła pakować się do drogi. Początkowo nie w smak były mu te słowa. Prawdę mówiąc, wstydził się pokazać żonę, bo przecież była tylko małpą. Nie chcąc jednak jej zranić, zabrał ją ze sobą. W umówionym miejscu czekali już na niego bracia ze swymi pięknymi żonami.
– A gdzie twoja wybranka? – zapytał jeden z nich.
– Oto i ona – i Juan wskazał na małpę.
Starsi bracia nie potrafili ukryć rozczarowania, ale powstrzymali się od komentarzy, nie chcąc mu sprawić przykrości.
– Wracajmy zatem do ojca!
Stary król ucieszył się z powrotu synów. Nie mógł doczekać się chwili, kiedy koronę przekaże swojemu następcy. Jednak na wieść, że jeden z synów ożenił się z małpą, król zemdlał.
„Muszę się jej pozbyć” – postanowił, gdy odzyskał zmysły.
Stary król skupił się teraz na wymyślaniu sposobu, by pozbyć się niechcianej synowej. Pewnego razu wezwał synów do siebie.
– Niech wasze żony wyhaftują dla mnie płaszcz. Mają na to pięć dni. Jeśli któraś tego nie uczyni, opuści zamek na zawsze. Król był pewien, że wreszcie pozbędzie się małpy, które bowiem zwierzę potrafi haftować? Po upływie wyznaczonych dni synowe przyniosły nowe szaty. Najpiękniej wyglądał płaszcz małpy. Władca był niezwykle rozczarowany i dlatego wyznaczył następne zadanie. Tym razem zapragnął niezwykłej czapki, na której wykonanie dał trzy dni. Po tym czasie otrzymał trzy wspaniałe nakrycia głowy, ale najpiękniejsze i najcieplejsze zrobiła małpa.
W swojej bezradności wymyślił ostatnie zadanie. Ten syn, którego żona w ciągu jednego dnia namaluje najpiękniejszy obraz, zostanie jego następcą. Następnego ranka synowe stawiły się przed królem. I tym razem najlepiej wypadł obraz małpy. W ten oto sposób Juan został królem. Na cześć nowego władcy odbył się wielki bal. W pewnej chwili zgasły wszystkie światła, a gdy ponownie oświetlono salę balową, na sali nie było małpy. Obok Juana stała przecudnej urody dziewczyna, z której właśnie został zdjęty czar. Na zamku zapanowała radość, a młodzi małżonkowie żyli długo i szczęśliwie.

Źródło: Świat misyjny 4/2010