Naszyjnik Iny

Bajka z Oceanii

Daleko na wschodzie, w kraju o nazwie Nukutere, u podnóża gór, mieszkał człowiek o imieniu Vaitoring z małżonką Negatuą oraz córką Iną, dziewczyną piękną jak kwiat. Wszyscy żyli szczęśliwie i pogodnie aż do chwili, kiedy do ich skromnego domku zakradł się złodziej Ngonene i zabrał rodzinny skarb, naszyjnik z biało-różowych muszelek.

– Dlaczego nie ustrzegłaś naszyjnika przed złodziejem? Wiedziałaś przecież, że to nasz rodzinny talizman – gniewała się na córkę Negatua.

– Oj, córko, jak mogłaś nam to zrobić? – narzekał również ojciec.

Łzy popłynęły po twarzy dziewczynki. Żal jej było utraconego naszyjnika, ale jeszcze bardziej bolały słowa rodziców. Czuła się winna, bo w czasie, kiedy przyszedł złodziej, ona słuchała śpiewu ptaków. Nie zadbała o jedyny rodzinny skarb.

– Muszę go odzyskać – postanowiła. – Udam się do króla mórz i lądów. On mi na pewno pomoże.

I jak postanowiła, tak zrobiła. Rankiem wymknęła się z domu i udała przed siebie. Wkrótce napotkała rajskiego ptaka.

– Powiedz mi, ptaszku drogi, gdzie mieszka król mórz i lądów? Idę do niego po pomoc.

– Daleko stąd, za wielką wodą. Sama tam nie dotrzesz. Zaniosę cię na jego wyspę – powiedział.

Ina usiadła na grzbiecie ptaka i mocno chwyciła się piór. Frunęli już bardzo długo, kiedy ptak zaczął tracić siły. Niestety, nie mógł wylądować, bo była pod nimi woda. Na szczęście wkrótce ujrzał skałę. Zniżył więc lot i usiadł na niej.

– Ino, muszę znaleźć kogoś, kto poniesie cię dalej. Ja nie mam już sił.

– Czy ktoś potrzebuje pomocy? – z wody, niczym wyspa, wynurzył się ogromny wieloryb.

– Ino, to jest król wielorybów. On ci na pewno pomoże – rzekł ptak.

– Chcę dotrzeć do króla mórz i lądów. Muszę się poskarżyć na złodzieja Ngonene – zapłakała Ina.

– Chętnie ci pomogę. Dowiozę cię bezpiecznie na wyspę. Wsiadaj więc na mój grzbiet. Mamy spory kawałek do przepłynięcia – powiedział olbrzym.

Droga, którą przyszło im płynąć, nie należała do bezpiecznych. Zewsząd czyhały najróżniejsze niebezpieczeństwa. Z jednej strony pieniły się ogromne i groźne fale, z drugiej zaś pływały żarłoczne rekiny. Dziewczynka zawdzięczała życie tylko temu, że niósł ją sam król wielorybów. Na jego widok wszelkie groźne stworzenia usuwały się na bok.

W końcu nadszedł kres podróży. Oczom lny ukazał się niezwykły widok – wyspa, której brzeg wysypany byt złotym piaskiem. W oddali rosły wspaniałe palmy oraz soczyście zielone krzewy. Wśród nich na niewielkim wzniesieniu stał złoty pałac.

– Nigdy me zapomnę waszej dobroci – powiedziała na pożegnanie Ina. – Dziękuję za wszystko.

Dziewczyna wkrótce stanęła przed królem. Był to młodzieniec niezwykle urodziwy, ale również bardzo wrażliwy na ludzką krzywdę.

– Królu, przybywam do ciebie z dalekiej wyspy. Wierzę, że mi pomożesz. Zły Ngonene ukradł najcenniejszą rzecz, jaką posiadała moja rodzina i teraz rodzice gniewają się na mnie. Złodziej na pewno ciebie posłucha i odda naszą własność – Ina upadła na kolana i zalała się łzami.

– Wstań, proszę. Podaruję ci wiele takich naszyjników. Bardzo mi się podobasz. Chciałbym żebyś została moją żoną – powiedział król zachwycony urodą dziewczyny.

Ina skromnie opuściła głowę.

– Nie mogę. Moi rodzice są starzy i potrzebują opieki. Bardzo ich kocham, dlatego ich nie opuszczę. Nie umiałabym bez nich żyć.

– To żaden problem. Przywieziemy ich tutaj! Zamieszkają z nami w pałacu. Pojedziemy po nich – powiedział król.

Wkrótce nad brzegiem morza stanął wspaniały rydwan zaprzężony w morskie rumaki. Ina wraz z królem zasiadła w nim i po chwili mknęli po morskich falach. Ani się obejrzeli, a już byli na miejscu. Stanęli przed maleńką chatką.

– Córko, czemu od nas odeszłaś? Umieraliśmy z niepokoju – rodzice rozpłakali się widząc córkę całą i zdrową.

– Chciałam odzyskać nasz skarb – wyjaśniła Ina.

– Ty jesteś naszym skarbem! Myśleliśmy, że już cię straciliśmy.

Wówczas wtrącił się król:

– Nie tylko nie straciliście córki, ale zyskaliście jeszcze syna. Chcę, by wasza odważna córka, została moją żoną.

W rodzinie zapanowała wielka radość. Wszyscy razem wrócili na wyspę szczęścia. Żyli długo i szczęśliwie, a zły Ngonene, którego król zesłał na bezludną wyspę, do dziś wyje ze złości.

Źródło: Świat misyjny 2/2003