Kto silniejszy?

Bajka afrykańska

Wiatr i słońce nigdy nie darzyli się szczególną sympatią. Jednak jedno drugiemu starało się nie wchodzić w drogę. Kiedy słońce wychodziło na niebo, wiatr udawał się w przeciwną stronę. A gdy on zaczynał wiać, słoneczko kryło się za chmurami.

Zdarzyło się jednak kiedyś, że oboje znaleźli się w tym samym miejscu o jednej porze.

– Zejdź mi z drogi – powiedział wiatr i gniewnie powiał słońcu w twarz.

Drzewa zaszumiały ze strachu, listki rozsypały się wokół, ale na słońcu nie zrobiło to żadnego wrażenia.

– A dlaczego mam ci ustąpić, skoro jest dopiero południe? Teraz jest mój najlepszy czas na przygrzewanie. Tobie łatwiej zawrócić – odważnie odpowie-działo słońce i buchnęło w wiatr gorącym powietrzem.

– Nie zrobię tego, bo jestem od ciebie silniejszy! – zawył groźnie w odpowiedzi.

– Tak myślisz? – uśmiechnęło się słońce. – A ja uważam, że jest odwrotnie.

Pewnie długo by trwały te słowne przepychanki, gdyby na niebie nie pojawił się biały obłok. Widząc, że może dojść do poważnej kłótni, postanowił interweniować.

– Uspokójcie się, przyjaciele! – zawołał. – Zaraz sprawdzimy, które z was ma rację.

– Ale jak? – zapytał zaskoczony wiatr.

– Nie ma chyba takiej możliwości – dodało słońce.

– Oczywiście, że jest. Dajcie mi tylko chwilę – powiedział obłok i lekko zniżył się ku ziemi.

– Nastąpił chwilowy rozejm. Słońce i wiatr z uwagą obserwowali obłok. Ten zaś pilnie szukał czegoś na ziemi. Nagle wzniósł się w górę.

– Mam! Zawołał. – Najpierw jednak musicie mi obiecać, że to z was, które zwycięży, na zawsze uzna wyższość przeciwnika.

– Obiecuję – powiedział wiatr.

– Ja także – przyrzekło słońce.

– A więc słuchajcie – zaczął obłok. – Tam na dole jest człowiek. Jeśli któreś z was sprawi, że zdejmie on z siebie ubranie, ten wygra.

Pojedynek rozpoczął wiatr. Nagle zawirował i zawiał tak groźnie, że człowiek stanął w miejscu. Nie miał zupełnie sił, by iść dalej. Wtedy wiatr wytężył wszystkie swoje siły i spróbował zerwać z niego ubranie. Niestety, bez skutku. Człowiek objął się mocniej rękoma i nie popuścił ubrania ani na chwilę. Pozostałe próby również zakończyły się fiaskiem.

Nadeszła wreszcie kolej na słońce. Ono przyjęło trochę inną taktykę. Zaczęło przygrzewać powoli, powoli, aż doszło do takiej czerwoności, że swoim żarem rozgrzało człowieka tak bardzo, że szybko zaczął zdejmować z siebie ubranie. Prawie nagi pobiegł pod drzewo i chronił się w jego cieniu.

Wiatr z podziwem popatrzył na słońce.

– Rzeczywiście jesteś ode mnie silniejsze – powiedział. – Od dziś będę się starał nie wchodzić ci w drogę.

– A nas słońce nauczyło – dodał obłok – że działając powoli, możemy osiągnąć więcej.

W taki oto sposób spór między słońcem a wiatrem został rozstrzygnięty.

źródło: Świat misyjny 6/2006