Żółw i tykwa

Baśń z Afryki Wschodniej

Dawno, dawno temu na ziemi zapanowała tak wielka susza, że wszystkie zwierzęta, z wyjątkiem ptaków, bardzo głodowały. Żółw zauważył, że ptasie rodziny wyglądają lepiej niż pozostałe stworzenia. Pod kolorowymi piórkami skrywały pełne brzuszki. Pewnego dnia zatrzymał więc znajomego Ptaka i zapytał, skąd bierze pożywienie dla rodziny.
– Jestem głodny jak inni – skłamał Ptak.
– Niemożliwe! – zaprotestował Żółw. – Wyglądasz zdrowo i silnie. Widzę, że nie brakuje ci żywności. Proszę, powiedz, skąd ją bierzesz – nalegał. – Dobrze, ale obiecaj, że nikomu o tym nie powiesz. Żółw przyrzekł, że zachowa tajemnicę dla siebie, a wtedy Ptak wyskubał sobie trochę piór, przyczepił je do żółwiej skorupy i razem wznieśli się w górę. Żółw, któremu obce byty umiejętności latania, bał się, że spadnie. Jednak po chwili szybował w powietrzu, jakby to robił od zawsze. Nowi przyjaciele lecieli nad lądami i morzami, aż wreszcie zatrzymali się na środku ogromnego oceanu. Tam wyszedł do nich Władca Wód.
– Co was do mnie sprowadza – zapytał.
– Wielki głód – odpowiedział Żółw. – Moja rodzina bardzo cierpi. Już ledwie żyją.
Wtedy Władca Wód podarował mu specjalne naczynie zrobione z tykwy, zastrzegając jednocześnie, że może go użyć tylko dla swojej rodziny. Nikomu też nie może ujawnić sekretu. Żółw z całego serca podziękował władcy i obiecał, że wszystko, co się wydarzyło, pozostanie ich tajemnicą. Kiedy władca znikł w otchłani oceanu, szczęśliwy Żółw powrócił do domu. Zwołał całą rodzinę, potarł tajemniczą tykwę, a wówczas pojawiło się mnóstwo jadła. Wszyscy najedli się do syta i jeszcze pozostało sporo resztek. Żółw był dumny z siebie i z radością przyjmował pochwały.
„No to teraz pójdę nakarmić inne zwierzęta, bo wtedy z pewnością wybiorą mnie nowym królem” – pomyślał. I tak też zrobił. Udał się z tykwą do Lwa, dotychczasowego władcy lasu, i zażądał, by zwołał zwierzęta. A kiedy wszystkie się zbiegły, potarł tykwę, w której ponownie pojawiła się obfitość pożywienia. Wszyscy jedli i jedli, a mimo to wciąż nie było widać dna.
– Mamy nowego króla! – tu i ówdzie zaczęły rozlegać się głosy.
– Tak, tak, Żółw jest naszym królem, naszym ojcem – po chwili wszystkie zwierzęta były co do tego zgodne. I tak ich zachwyt trwał całe dwa dni. Trzeciego bowiem ranka Żółw złamał tykwę    i już nic więcej w niej się nie pojawiło. Zwierzęta znowu były głodne i dlatego rozgniewały się na swego darczyńcę.
– Ty nieudaczniku!  – krzyczały. – Pozbawiłeś nas jedzenia, idź precz!
Żółw niewiele myśląc, znowu przywdział piórka i udał się do Władcy Wód. I tym razem otrzymał naczynie, ale ono już wydawało mniejsze porcje żywności. Po powrocie do domu próbował nakarmić rodzinę, ale oni wciąż narzekali, że mają za mato jedzenia. Pozostałe zwierzęta również się skarżyły, że porcje są niewystarczające.
– Daj nam więcej jedzenia! – skandowały.
Pech chciał, że tykwa po dwóch dniach ponownie się złamała. Zwierzęta nakazały Żółwiowi, by natychmiast udał się po kolejne naczynie. Wrócił więc biedak do Władcy Wód i poprosił o tykwę.
– Żółwiu, czy ty karmisz tylko swoją rodzinę? Czy przypadkiem nie zdradziłeś naszego sekretu? – zapytał władca.
– Ależ skąd! – skłamał Żółw.
Wówczas Władca Wód dał mu kij.
– To się na pewno nie złamie – rzekł, po czym szybko schował się w głębinach.
Żółw był tak szczęśliwy, że nawet nie podziękował za dar. Błyskawicznie wrócił do swoich. Potarł kij, a wtedy ten podskoczył w górę i zaczął boleśnie smagać Żółwia po całym ciele, a po-tem jego rodzinę, a na koniec obijał wszystkich, którzy pojawiali się na jego drodze. Dopiero wtedy wszystkie zwierzęta zrozumiały, że jest to kara za ich niewdzięczność.

Źródło: Świat misyjny 2/2012